Polecajka książkowa nr 1:
Tytuł: KochAna
Autor: Marta Motyl
Wydawnictwo: Czarna Owca (2012)
Stron: 208
Widzicie nazwisko autorki? To nie fejk. Sama na początku myślałam, że może pseudonim... ale nie. Pani nayzwa się Motyl. Czy mogło być więc inaczej?
Jest wiele opinii o tej książce, że infantylna, że przerysowana, że zbyt dosłowna. A ja mam wrażenie, że bardzo dobrze oddaje stan umysłu w zaburzeniach odżywiania. Wiele jest przecież rzeczy i zjawisk, które mają nieproporcjonalne rozmiary lub znaczenie w tym przypadku. I taka właśnie abstrakcyjna i wyjaskrawiona, ale i prawdziwa jest dla mnie tak książka. Powiedziałabym nawet, że łatwo mi się z jej bohaterką identyfikować.
"To kraina, w której Ana (anoreksja) i Mia (bulimia) roztaczają paranoiczny czar. Kolejne Alicje poddają się pod ich panowanie, by uzyskać wrażenie lekkości i przetestować siłę charakteru. Niedożywione ciała buntują się, ale one nie odpuszczają. Stają się adeptkami magii znikania. Odbyłam podobną wędrówkę."
Magia znikania. Ja też znikam... i już mnie nie ma... Jak łatwo zgadnąć to cytat z tej właśnie książki zainspirował tytuł mojego bloga.
Książka jest króciutka, ma tylko nieco ponad 200 stron, co sprawia, że czyta się ją szybko, ale intensywnie. Emocje i opisy są jak skondensowane, intensywne i dosadne.
Polecam, książka ciekawa, myślę, że na samym początku drogi może motywować do wyjścia z tego bagna... choć na mnie było już za późno gdy wpadła mi w ręce. Ale i tak przeczytanie jej sprawiło mi dużo przyjemności. Tak po prostu.
U mnie okropna huśtawka nastrojów. Raz płaczę ze śmiechu, innym razem z bólu i bezradności. Wczoraj wieczorem wpadłam w szał, nie mogłam się uspokoić. Atak paniki, płacz, wrzask, drgawki, duszność... Potrwało 2 - 3 godziny zanim zdołałam się opanować. Na szczęście byłam wtedy sama. Nigdy nie chciałabym, żeby patrzyły na mnie dzieci w takim momencie. Nie wolno mi ich obciążać.
W ogóle wiele moich emocji muszę ukrywać ze względu na dzieci. Nie chcę, żeby przejmowały moje lęki. To ja jestem dla nich podporą i tak musi pozostać. Ale czasem gdy zostaję sama budzą się demony i zezwalam sobie na wyrzucenie całego bólu, który jest we mnie.
Bilans z wczoraj:
- kawa z mlekiem 3x - 60 kcal
160 g spahetti bolognese - 380 kcal
- energy drink light - 10 kcal
Razem: 450 kcal
Nie tyję. Na całe szczęście! Po zwiększeniu bilansów waga stoi, jak stała. Chcę jeszcze około 2 tygodni utrzymać bilanse na podobnym poziomie, a później je obniżyć, żeby waga spadła. Żeby efekt zobaczyć na koniec listopada myślę, że ostatni tydzień zrobię około 150 - 200 kcal. Mam wtedy nadzieję na 60 kg na 1-ego grudnia. Mój nowy cel.