niedziela, 23 grudnia 2018

51. Merry Christmas! Frohe Weihnachten! Feliz Navidad! Wesołych Świąt!


Jakoś przetrwałam tę firmową Wigilię. Nie powiem że było dietetycznie, bo nie było! Chciałam wszystkiego po troszeczku spróbować, bo to magia na talerzu... 😊 ale ilościowo było ok. Najadłam się, ale nie nażarłam, a to już pewien sukces. 

W ogóle muszę przyznać, że ostatnio tak jestem pochłonięta ogromem spraw związanych między innymi z przygotowaniami do Świąt, że prawie nie myślę o kilogramach, odchudzaniu, diecie itd. We dnie chodzę normalnie do pracy, a nocami piekę, gotuję, sprzątam, przygotowuję prezenty... chcę przygotować te Święta perfekcyjnie dla mojej Rodziny. Mam nadzieję, że to docenią. 

Kochane! Kochani!

Chciałabym Wam życzyć wspaniałych, rodzinnych Śwìąt Bożego Narodzenia. Bez stresu i złych myśli. Bez kłótni i pretensji. Takich prawdziwie ciepłych i przytulnych z tymi wszystkimi zapachami i smakami, które wracają potem po latach. Bez wyrzutów sumienia i bez natrętnych myśli tylko o jedzeniu. Życzę Wam, byście mogli/ mogły cieszyć się Świętami takimi jakie są i czerpać z nich to co najlepsze. Wiem doskonale, że to trudne, ale warto. To są chwile, które zostaną z nami na kolejne lata. Sprawmy, by było warto wracać wspomnieniami do Bożego Narodzenia 2018.

Od nowego roku chcę ustabilizować swoją dietę. Żadnych głodówek, żadnych napadów. Regularna, zdrowa dieta. Siłownia. Latem rower i pływanie. Dużo warzyw i owoców. Żadnych produktów wysokoprzetworzonych. Żadnego katowania się limitami 200-300 kalorii. Resztę planów poznacie na początku stycznia.

Bawcie się dobrze w Noc Sylwestrową, wkroczcie w Nowy Rok z nowymi ZDROWYMI postanowieniami. Rozwijajcie się, odnieście sukces! ŻYJCIE w pełnym tego słowa znaczeniu. 

środa, 12 grudnia 2018

50. Jutro firmowa Wigilia... 😱

 Witajcie.

Mam zmartwienie. No może jeszcze nie zmartwienie, lecz obawę. Jutro mamy firmową Wigilię. Wynajęta cała restauracja w pięknej lokalizacji, świątecznie ustrojone sale, około 200 osób. Płonące drwa w kominkach, grzane wino i... tony przepysznego jedzenia. W zeszłym roku była pieczona kaczka w sosie pomarańczowym z regionalnymi knedlami, medaliony z polędwicy, zupa dyniowa na ostro, a na deser pieczone jabłka z lodami waniliowymi własnej roboty i sosem malinowym. Chyba umrę. Umrę jak zjem i umrę jak nie zjem. Plan jest taki, żeby najeść się na początku sałatkami, których jest ogromny wybór, żeby już tych pyszności nie zmieścić za dużo. Zwłaszcza, że uwaga: idę w sukience, co zdarza mi się nieczęsto. Sukienka jest czarna, trochę przed kolano, z dużym dekoltem, ale pod spód zakładam czarną koszulkę na ramiączkach wykończoną koronką, bo nie chcę świecić przy kolegach z pracy cyckami na prawo i lewo. Nie ten klimat. Cały hit jest jednak z tyłu, bo dekolt na plecach jest prawie do pasa. Nooo będzie się działo. Trzymajcie kciuki za moją silną wolę... 

piątek, 7 grudnia 2018

49. " ...jak zielone są twe liście..."



Już jest. Stoi ustrojona, nieśmiało błyszczy z kąta w dużym pokoju. Połyskuje brokatem, kolorowymi bombkami i łańcuchami. Nuci cichutko kolędy i pastorałki. Te tutejsze i te polskie też. Dbam o to, żeby dzieci nie zapomniały polskich tradycji. W listopadzie śpiewaliśmy polskie pieśni patriotyczne, teraz przyszła kolej na kolędy. Nie każę uczyć się im na pamięć, ale chcę, żeby kojarzyły. Żeby znały historię. Żeby pamiętały, że są tu gdzie dziś są również dzięki pokoleniom, które o to walczyły. 

Czuję się już dużo lepiej. Gorączki już nie mam. Kaszlę jeszcze. Właściwie to szczekam 🤣 ale daję radę. Paradoksalnie dzięki tej chorobie mieszkanie mam już ogarnięte na święta. Posprzątane, udekorowane. Dziś zawieszamy jeszcze lampki na oknach i pakujemy prezenty. W weekend pieczemy pierniczki, wtedy cały dom pachnie i krzyczy: to już, idą święta, są tuż tuż... zwykle jem jednego, góra dwa. Po całym dniu spędzonym na pieczeniu, wycinaniu i ozdabianiu najadam się już samym zapachem i nie mam ochoty jeść ich dużo. Tym zajmą się inni 😄

Nadal nie mam apetytu, ale jem. Niewiele, ale zdrowo. Mam dobry rosół z kurczakiem i wołowiną. Nabieram sił. Muszę. W poniedziałek znów do pracy. Jeszcze dwa tygodnie. Między świętami a Sylwestrem dostałam urlop. Tak się cieszę! Będę mogła w pełni wykorzystać ten cudowny czas. 

Bilans wczorajszy: 
- 3 herbaty czarne z miodem i malinami, 
- miseczka rosołu z mięsem
- 2 mandarynki

Podczas choroby połykałam książki po 2-3 dziennie. Dziś skończyłam Na zachodzie bez zmian Remarque'a i zaczęłam Buszującego w zbożu Salingera... nadganiam klasykę. To mi przypomina, że opuściłam bloga w momencie, gdy dopiero co zaczęłam opisywać książki o tematyce ED. Nie porzuciłam jednak tego zamiaru. Będę od czasu do czasu wrzucać jakąś książkową polecajkę, nie będzie to jednak w ramach  wyzwania listopadowego tylko ot tak. 

Dziś myślałam nad tym co znaczy dla mnie dom. Dom to właśnie święta, tam gdzie pachnie wypiekami, gdzie jest przytulnie i gdzie wraca się z ulgą ze świata. Nieważne czy po pracy, szkole, czy po wielu miesiącach nieobecności. Dom pachnie mamą, tam słychać jej głos i odgłosy krzątania się w kuchni. Nie zawsze wygląda tam jak z katalogu meblowego, ale jest tam życie. Jest czysto i pachnąco. Dla Was oczywiście dom może znaczyć coś innego. Dla mnie jest właśnie taki. I mam świadomość tego, że to właśnie ja go tworzę dla mojej rodziny. Dla moich dzieci. By miały wzór dla swoich przyszłych domów, by mogły zanieść to wspomnienie w wielki świat i wracać tu kiedyś po cząstkę dzieciństwa. 

środa, 5 grudnia 2018

48. Wracam powolutku, po cichutku


Witam Was moje Drogie po długiej przerwie mikołajkowym zapachem mandarynek. Tak bardzo kojarzy mi się on z dzieciństwem i mikołajkowymi paczkami, że już od paru lat zrezygnowałam ze słodyczy dla dzieciaków na mikołajki. Właśnie skończyłam pakować upominki na pojutrze. Będą mandarynki - duuuużo! każdy dostanie ok. kilograma 😋, orzechy włoskie i fistaszki, jabłka i suszone różności: rodzynki, morele, banany...

Nie, nie to nie tak, że zabraniam dzieciom jeść słodyczy. Mają piękne kalendarze adwentowe z dobrej jakości czekoladką na każdy dzień oczekiwania na Wigilię, ale chcę również pokazać im alternatywę, inne łakocie, które są mniej kaloryczne lub nawet tak samo kaloryczne, ale o wiele zdrowsze. 

Długo mnie nie było, ale jak już wspominałam, potrzebowałam tego. Teraz mam więcej czasu. Przeziębiłam się i to tak na serio. Kilka dni trzymała mnie ponad 40-stopniowa gorączka. Teraz czuję się już znacznie lepiej, ale jestem jeszcze bardzo słaba. Kręci mi się w głowie i nie mogę ustać zbyt długo na nogach. 

Nie mam apetytu. Na samą myśl o jedzeniu mnie odrzuca, ale sama dobrze wiem, że by odzyskać siły muszę jeść. Nie trzymam żadnej diety. Nie jem słodyczy. Jem bardzo małe porcje. Np dziś: 

- ok. 10 łyżek stołowych makaronu z sosem 
- kanapka z jajkiem
- 5 kubków herbaty z miodem i cytryna

Mam zamiar zważyć się w weekend.

Zaczął się grudzień. Magiczny czas. Pakuję prezenty, wysyłam kartki z życzeniami... jutro lub pojutrze będziemy ubierać choinkę... wszystko Wam pokażę... tymczasem dobranoc 😘