czwartek, 8 listopada 2018

46. KochAna


Polecajka książkowa nr 1:
Tytuł: KochAna
Autor: Marta Motyl
Wydawnictwo: Czarna Owca (2012)
Stron: 208

Widzicie nazwisko autorki? To nie fejk. Sama na początku myślałam, że może pseudonim... ale nie. Pani nayzwa się Motyl. Czy mogło być więc inaczej? 

Jest wiele opinii o tej książce, że infantylna, że przerysowana, że zbyt dosłowna. A ja mam wrażenie, że bardzo dobrze oddaje stan umysłu w zaburzeniach odżywiania. Wiele jest przecież rzeczy i zjawisk, które mają nieproporcjonalne rozmiary lub znaczenie w tym przypadku. I taka właśnie abstrakcyjna i wyjaskrawiona, ale i prawdziwa jest dla mnie tak książka. Powiedziałabym nawet, że łatwo mi się z jej bohaterką identyfikować. 

"To kraina, w której Ana (anoreksja) i Mia (bulimia) roztaczają paranoiczny czar. Kolejne Alicje poddają się pod ich panowanie, by uzyskać wrażenie lekkości i przetestować siłę charakteru. Niedożywione ciała buntują się, ale one nie odpuszczają. Stają się adeptkami magii znikania. Odbyłam podobną wędrówkę."

 Magia znikania. Ja też znikam... i już mnie nie ma... Jak łatwo zgadnąć to cytat z tej właśnie książki zainspirował tytuł mojego bloga. 

Książka jest króciutka, ma tylko nieco ponad 200 stron, co sprawia, że czyta się ją szybko, ale intensywnie. Emocje i opisy są jak skondensowane, intensywne i dosadne. 

Polecam, książka ciekawa, myślę, że na samym początku drogi może motywować do wyjścia z tego bagna... choć na mnie było już za późno gdy wpadła mi w ręce. Ale i tak przeczytanie jej sprawiło mi dużo przyjemności. Tak po prostu.

U mnie okropna huśtawka nastrojów. Raz płaczę ze śmiechu, innym razem z bólu i bezradności. Wczoraj wieczorem wpadłam w szał, nie mogłam się uspokoić. Atak paniki, płacz, wrzask, drgawki, duszność... Potrwało 2 - 3 godziny zanim zdołałam się opanować. Na szczęście byłam wtedy sama. Nigdy nie chciałabym, żeby patrzyły na mnie dzieci w takim momencie. Nie wolno mi ich obciążać. 

W ogóle wiele moich emocji muszę ukrywać ze względu na dzieci. Nie chcę, żeby przejmowały moje lęki. To ja jestem dla nich podporą i tak musi pozostać. Ale czasem gdy zostaję sama budzą się demony i zezwalam sobie na wyrzucenie całego bólu, który jest we mnie. 

Bilans z wczoraj:
- kawa z mlekiem 3x - 60 kcal
160 g spahetti bolognese - 380 kcal 
- energy drink light - 10 kcal
Razem: 450 kcal

Nie tyję. Na całe szczęście! Po zwiększeniu bilansów waga stoi, jak stała. Chcę jeszcze około 2 tygodni utrzymać bilanse na podobnym poziomie, a później je obniżyć, żeby waga spadła. Żeby efekt zobaczyć na koniec listopada myślę, że ostatni tydzień zrobię około 150 - 200 kcal. Mam wtedy nadzieję na 60 kg na 1-ego grudnia. Mój nowy cel. 

8 komentarzy:

  1. Plan dobry i świetny bilans ❤. Trzymam kciuki za spadek wagi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Musisz być dla nich świetnym wsparciem, skoro przedkładasz ich szczęście nad własne demony. Trzymam kciuki, żebyś osiągnęła cel. Książkę miałam zamiar przeczytać, ale jakoś nie mogłam znaleźć jej w pdfie.
    Trzymaj się i powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam pojęcia, że masz dzieci. Świetnie, że to napisałaś, ja bardzo lubię wiedzieć kto znajduję się po drugiej stronie monitora.
    Swojego czasu czytałam bardzo dużo książek pro ana, ale zauważyłam, że zamiast mnie odstraszać tylko zachęcają.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś na pewno wspaniałą matką. Ale dzieci czują takie rzeczy. Nawet jeśli tego nie okazują, mogą czuć, że coś jest nie tak.
    Książka brzmi zachęcająco.
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie zawsze takie książki mega motywowały, czy to dziwne? Jeszcze jakieś 5 lat temu gdy wazylam sporo mniej i gdy miałam najgorszy okres, taka tematyka książek jeszcze bardziej mnie w to wciagala.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasem szukamy w książce uczty intelektualnej jak w Lolicie Nabokova, a czasem potwierdzenia swoich uczuć, emocji, wsparcia. Nie jestem zwolenniczką tego, że książka zawsze musi rzucać na kolana. Może mieć jednak dla nas wielką wartość . Dla mnie przełomem był film dokumentalny BBC "Dying to be anorexic". Obejrzałam co kiedyś w pewną kwietniową sobotę. 40 dni później ważyłam już 14 kg mniej. Martwią mnie te twoje napady lęku. Może warto zainwestować w jakieś lekkie leki uspokajające.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam Cię za wytrwałość,ja dopiero zaczynam się odchudzać, jesli masz czas to możesz wpaść
    Trzymaj się❤
    https://aletoglupie.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń