poniedziałek, 29 kwietnia 2019

86. Znów koniec świata

Nie wiem co mam robić. Czuję się zostawiona samej sobie. Nikt nie chce lub nie może mi pomóc, a sama sobie z tym nie radzę... 

Dostałam skierowanie do psychoterapeuty na terapię dla par i osobno dla mnie. Mój nawet się zgodził na tą w parach, choć myślałam, że mnie oleje. Dzwoniłam, chciałam się umówić i co? Moja kasa chorych tego nie zrefunduje. Co oznacza koniec myśli o terapii, bo na długotrwałe leczenie mnie nie stać (120€ za 45 minut x co najmniej 24), a kilka sesji nie ma nawet sensu zaczynać, bo to nic nie da. 

Ja mam już dość jego i mojego bólu, on ma mnie dość wiedźmy plującej jadem i wyrzucającej mu wszystko. I tak wygląda nasz smutny obrazek. 

Pochłaniam jedzenie w ilościach ponadprzeciętnych. Od świąt przytyłam jeszcze kilogram. Nie widzę sensu odchudzania, nie widzę sensu terapii... w ogóle nie widzę sensu tego co robię każdego dnia. Wstaję z łóżka i idę do pracy... bo tak. Bo tak musi być... 

Chciałabym znaleźć powód do tego, by codziennie otwierać oczy, bo nie wiem jak długo jeszcze starczy sił... 

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

85. Święta, święta... i już po


4 dni gotowania i pieczenia. Dziesiątki tysięcy kalorii przeszły przez moje ręce, a ok 3000 przez moje usta w ciągu tych dwóch świątecznych dni. 

Goście dopisali, atmosfera była pokojowa, co już się liczy na plus, bo z rodzinką przy świątecznym stole różnie bywa...

Czuję się... pełna. Ważenie w ten weekend wypadło i nie będę się bezsensownie dołować. Spróbuję trochę unormować sytuację i zważę się w kolejną niedzielę. 

Nie dramatyzuję, nie ignoruję świątecznego obżarstwa. Nie mogło być inaczej, ale teraz muszę się postarać... 

Jutro zaczynam trudny tydzień. Całe szczęście będzie tylko 4dniowy... 

środa, 17 kwietnia 2019

84. Wiosenne porządki


Witajcie!

Miałam dziś pracowity dzień. Upiekłam mięsa na święta: boczek, schab i karkówkę. Posadziłam kwiaty i skrzynkach, zioła w doniczkach i przesadziłam drzewko do wielkiej donicy. Powiesiłam na gałązkach pisanki i udekorowałam doniczki wielkanocnymi wstążkami. Zrobiłam dwa prania, przywiozłam stolik na taras, który ktoś chciał oddać za darmo. Przesadziłam i przycięłam wszystkie storczyki, zmieniłam im podłoże i podpórki. Nawiozłam. Narwałam kwiatów i gałązek do bukietów. 


Zjadłam małą miseczkę spaghetti carbonara i wypiłam 4 kawy i sok z marchwi z jakbłkiem. Mój świeżo zrobiony. Sokowirówkę dostałam na wcześniejszego zająca. 😊 Sok przepyszny. Razem ok. 600 kcal. Brzuch mnie boli, bo dostałam okres. Teraz chyba zasłużyłam na odpoczynek... 

Moje ręce, a w szczególności paznokcie wyglądają jak po orce, co wcale nie mija się z rzeczywistością. 

Pierwszy dzień na nowych lekach. Nie bardzo widzę różnicę. Podobno na efekty muszę poczekać, ale ponoć: "Miłość cierpliwa jest..."

Jutro wcześnie pobudka, bank, zakupy i zaczynam pieczenie ciast... będzie się działo!

wtorek, 16 kwietnia 2019

83. Powrót do domu

Te kilka ostatnich dni było naprawdę ok. Byłam z całą rodzinką w Polsce. Dziadkowie nie mogli nacieszyć się wnukami 😊

Było nietypowo, więc oderwałam się od mojej dołującej rzeczywistości. Zrobiłam wieeelkie zakupy ciuchowe dla siebie i dzieciaków. Będę miała w czym chodzić latem jak się nie spasę jak świnia do tej pory. Kupiłam dużo sukienek. Takich typowo letnich na wolne dni i takich bardziej oficjalnych do biura. 2 na wesela, gdzie jesteśmy zaproszeni i kilka par butów. Finansowa masakra, ale przyjemności kupa. 

Dziś byłam u lekarza psychiatry. Wizyta wyglądała trochę inaczej niż się spodziewałam. Usłyszałam, że mam klasyczną, głęboką depresję, że pomóc może mi tylko terapeuta i to taki od związków jeśli chcę utrzymać mój związek. Dobre pytanie.

Jeśli partner nie zgodzi się na wspólną terapię to dostanę kolejne skierowanie na terapię indywidualną, ale kwestia związku będzie już raczej pozamiatana. Zobaczymy.

Usłyszałam również, że mój stan wskazuje już raczej na leczenie stacjonarne, ale ze względu na pracę spróbujemy leczenia poza wariatkowem... przynajmniej na początku. Dostałam nowe leki, które mam wprowadzać stopniowo. Najpierw pół tabletki, po tygodniu cała i tak do 2 dziennie. 

Chce mi się wyć. Boję się poprosić go o tę wspólną terapię. Nie mam pojęcia jak zareaguje. Cały dzień leży i sie op... a ja zap... gotuję, sprzątam... wróciłam do mojego dennego życia na maksa... ale obiecałam sobie, że nie poproszę o żadną pomoc. Kiedy go nie będzie i tak będę musiała wszystko robić sama... może czas się przyzwyczajać...

Bilans z dziś: 
4 kawy z mlekiem i kilka widelców wołowiny w sosie. Jakieś 400 kcal i więcej nie będzie, bo znów mi niedobrze.

Jutro chcę kupić duuużo marchwi i jabłek i zacząć robić codziennie soki marchwiowe...  w Polsce kupiłam sobie sokowirówkę 😊 trochę b-karotenu przed latem... będzie ładna opalenizna! I choć raczej tego roku nigdzie nie wyjadę, to może choć na basenie złapię trochę słońca.. 

sobota, 13 kwietnia 2019

82. Urlop

Mam wolne i zamierzam z tego skorzystać. Oświadczyłam wszem i wobec, że zasłużyłam sobie na odpoczynek i poza zakupami, na które się wybieram, nie zamierzam robić absolotnie nic! Każdy szykuje jedzenie dla siebie. Dzieci są na tyle duże, że potrafią odgrzać zupę albo zrobić kanapkę. Przeżyją te 3 - 4 dni. Mam nadzieję. 😉

Dziś byłam u kosmetyczki, na poniedziałek mam umówionego fryzjera... raz się żyje!

Jedzenie nie wygląda różowo. Jem sporo, ale staram się jakościowo. Mam atak na jabłka. Totalny. Pochłaniam codziennie 4 albo nawet sześć! Ale lepsze to niż tabliczka czekolady... czytam, staram się nie myśleć o diecie... chcę wypocząć również psychicznie.

We wtorek mam pierwszą wizytę u psychiatry... mam nadzieję, że pomoże mi spojrzeć na to co się dzieje wokół mnie z dystansu. Mam też cichą nadzieję, że powie mi, że ja jestem normalna, tylko ten cały świat wokół mnie zwariował... nie odwrotnie... 

czwartek, 11 kwietnia 2019

81. Pizza :(

No niestety wczoraj dzień zawalony totalnie. Zaczęło się zdrowo. Jabłko, kawa z mlekiem... a potem wpadła pizza... nie była duża, ale zjadłam całą! Do końca dnia już nic więcej, ale to wystarczy na gigantyczne wyrzuty sumienia... 

Kilka spraw poszło nie po mojej myśli... auto w warsztacie, rachunek będzie słony, a mój facet zamiast zarabiać siedzi w domu i przepija nasze zasoby na czarną godzinę... sama się wciąż pytam - po co mi to? Ja chodzę do pracy, cały dzień nie ma mnie w domu, a on siedzi i nawet obiadu nie ugotuje. Jak przychodzę wieczorem muszę gotować na następny dzień... dla niego i dla siebie wcale bym nie gotowała... ale dzieciaki muszą przecież mieć coś ciepłego... wczoraj prosiłam, żeby włączył pralkę... pranie było już w środku, proszek i płyn też... myślicie że rozwiesił? Nie... ja rozwiesiłam jak przyszłam z pracy. Ale on bohater! Wywiązał się z zadania, bo włączył przecież! Nie mam siły prosić, tłumaczyć... empatia i wsparcie. Oto co dostaję za moje wysiłki... 

piątek, 5 kwietnia 2019

80. Ciche dni

U mnie ciche dni między mną, a moim partnerem. Muszę mu dać do zrozumienia, że nie będę za każdym razem wybaczać, zapominać i akceptować takich zachowań. Szukam pomocy dla siebie i będę się ratować, bo jeśli muszę płacić zdrowiem za miłość, to ta miłość nie jest tego warta. 

Mam dziś ambitny plan posprzątania całego mieszkania. Może jak się porządnie zmęczę będę mogła normalnie zasnąć bez tabletek... ciężko z tym ostatnio. 

Obecna sytuacja tak bardzo mi doskwiera, że coraz mniej boję się zostać bez niego. Chciałabym nas uratować, ale nie za wszelką cenę.

Dziś porażka. Zjadłam pół paczki chrupek... 300 kcal. 4 kawy w tym dwie z cukrem 200 kcal. Filet z ryby pieczony. 100 kcal. Razem 600 brudnych, tłustych kalorii.

Mam wrażenie, że spodnie znów mnie bardziej opinają, chociaż po jednym dniu to raczej niemożliwe... wytrzymam i zważę się dopiero w niedzielę. Teraz ruszam do sprzątania.

P.S. wróciłam do domu, a jego nie ma. Nawet się cieszę, bo nie wiem jak go traktować. Jak powietrze czy raczej wyrzucić mu wszystko co mi leży na wątrobie... poszedł do lekarza przedłużyć zwolnienie. Mam ochotę znaleźć jakiś pretekst, żeby wyjść z domu zanim on wróci, ale dobrze wiem, że powinnam sprzątać, bo nie wyrobię się jutro... zobaczymy. Zacznę teraz, a potem pomyślę...

Chciałabym móc z kimś o tym porozmawiać w realnym świecie... 

czwartek, 4 kwietnia 2019

79. Koszmarna noc...

Miałam dziś koszmarną noc. Mój facet wieczorem wyszedł z domu. Tak poprostu. Cholera wie gdzie. Nie pytałam. Nie chciałam wiedzieć. Wcześniej powiedziałam mu, że nie czuję się dobrze, że jestem niespokojna, zdenerwowana. A on wyszedł. Doskonale wie, że to jeszcze całą sprawę znacznie pogorszyło. Zaczęły się wymioty, bóle brzucha, cała drżałam. On teraz jest na zwolnieniu, ale dobrze wiedział, że z nim nie pójdę, bo muszę rano wstać do pracy. Jestem z siebie dumna, że potrafiłam się powstrzymać i faktycznie za nim nie poszłam. Wcześniej bym tak zrobiła. Wielokrotnie tak robiłam. Potem on się wysypiał panisko do południa, a ja zap... od 5.30 na nogach... z podkrążonymi oczami do pasa... ale wczoraj wzięłam tabletkę nasenną i poszłam spać. I nawet zasnęłam. Przynajmniej do czasu jak wtoczył się schlany do domu... 

Nie odzywam się do niego, a on robi wielkie oczy i minę zbitego psa... biedny. Pokrzywdzony, niesłusznie oskarżony, bo przecież on tylko... itd... 

Byłam u lekarza. Wzięłam skierowanie do psychiatry. Muszę się ratować. Dziś 2 kawy z mlekiem i cukrem. Chociaż tyle. 

środa, 3 kwietnia 2019

78. Przywrócony blog

No i stało się. Zablokowali mi bloga. Odwołałam się, blog został przywrócony, ale na jak długo? Szczerze powiem, że gdyby się nie udało go przywrócić, to chyba bym już nie zakładała nowego, ale skoro jest, to jedziemy dalej z tym koksem 😊

Swoją drogą paradoks polega na tym, że jak pisałam o głodówkach i załamaniu, to nikt się nie czepiał, a jak napisałam posta, który w założeniu miał odstraszać od ED i ustrzec od popadania w nie, to bach! Blokada. Wiem, że to logarytm przeszukuje posty, żaden nerd nie siedzi przed monitorem i złośliwie nie blokuje blogów po przeczytaniu milionów postów, ale i tak jest to paradoks. 

Marzec zakończyłam z wagą 67,8 kg czyli cel osiągnęłam, choć mogło być jeszcze lepiej... bo przecież 68 miałam już tydzień przed końcem miesiąca... 😒 

Dziś 2 kawy z mlekiem, 3 łyżki sałatki z jajkiem. Kilka rzodkiewek i... beza 🤔

Upiekłam wczoraj całą blachę bez... zostało mi dużo białek i... nawet się nie zastanawiałam... zjadłam dziś jedną, a resztę dałam dzieciom do szkoły... 


Moja Babcia takie robiła... tęsknię za Nią...