Dziś przy kawie i papierosku opowiem trochę o strachu. Jak głosi wieszcz:
"O większego trudno zucha,
Jak był Stefek Burczymucha.
Ja niczego się nie boję!
Choćby niedźwiedź to dostoje..."
I tak trochę jest ze mną (info nr 13). Nie boję się zbójów i morderców. Zaatakowana na ulicy potrafię oddać z nawiązką (zdarzyło mi się). Ale boję się czasami, że nie dam rady pokonać samej siebie. Że nie będę wystarczająco dobra, zdyscyplinowana i poukładana, żeby mieć pod całkowitą kontrolą swoje ciało. Że nie będę się spełniać w swoich rolach na tyle, żeby sama o sobie kiedyś pomyśleć: zrobiłam wszystko co było w mojej mocy!
Teoretycznie powinno być to łatwiejsze niż zmaganie się z przeciwnościami losu, które przychodzą do nas z zewnątrz, ale może dlatego porażki są tutaj tak bolesne. Bo nie ma wymówek, nie ma tłumaczenia: nic nie dało się zrobić, tak wyszło, nie moja wina... owszem jeśli ja się nie postaram, nie wezmę tyłka w garść i nie osiągnę stawianych sobie samej celów, to będzie moja wina. Dlatego boję się, czy wystarczy sił, samozaparcia, systematyczności...
Tymczasem:
Bilans:
- 2x kawa z mlekiem - 40 kcal
- energy drink light - 10 kcal
- 3 kulki winogron - 10 kcal
Razem: 60 kcal
Bosz ... jaki piękny bilans! Z takim powerem musisz osiągnąć cel!
OdpowiedzUsuńSkarbie, taki niski bilans? Świadoma decyzja, złe samopoczucie czy tak jakoś wyszło? Trzymaj się!
OdpowiedzUsuń~Mirabelle
Wczoraj to była świadoma decyzja, jak najbardziej, bo we wtorek ważenie nie przyniosło oczekiwanych wieści. Pierwszy cel jaki sobie wyznaczyłam nie został osiągnięty niestety, choć brakowało malutko. Kolejne ważenie w niedzielę i teraz to już musi być to! Nie ma wyjścia więc - trzeba się zebrać i poważnie podejść do sprawy.
Usuń