Milczałam cały weekend, bo był pełen trudnych dla mnie momentów. Były kłótnie i rozmowy, były momenty nadziei i zwątpienia. Bylo niestety jedzenie, którego nie dało się uniknąć, bo w weekendy nie jestem sama...
Okazało się, że kłamstwo piątkowe nie było aż tak zamierzone jak przypuszczałam i było raczej wyolbrzymionym przeze mnie niedopowiedzeniem. Za sprawą tego jednak dowiedzialam się jak duży mam problem z emocjami i jak wiele jeszcze przede mną pracy. Szczerze mówiąc sama nie wiem czy temu podołam. Próbowałam się dowiedzieć jakie są możliwości pomocy psychoterapeuty, ale chyba nic z tego nie będzie, bo okazuje się, że jeśli poproszę oficjalnie o terapię, to mogę mieć przez to w przyszłości problemy (przy uzyskaniu niektórych ubezpieczeń, umów, kredytu lub zakaz wykonywania pracy na stanowiskach kierowniczych). Stoję więc przed wyborem: albo probować samej poradzić sobie z wieloma problemami i zdać się na czas, który podobno leczy rany, albo poprosić o pomoc specjalistę i zamknąć sobie wiele dróg w przyszłości...
Bilans sobota:
- rosół z makaronem - 150 kcal
- pomidor - 50 kcal
- energy drink light - 10 kcal
- kawa z mlekiem - 20 kcal
Razem: 230 kcal
Bilans niedziela:
- jajko na miękko - 70 kcal
- kurczak pieczony bez skórki - 100 kcal
- 2 łyżki ryżu - 90 kcal
- 2x kawa z mlekiem - 40 kcal
- sucharek - 37 kcal
Razem: 337 kcal
Dużo za dużo.
Cel pierwszy 65 kg osiągnięty, ale waha się i to znacznie. W niedzielę rano było 64,2, wieczorem 65,8... wiem, że to woda, jedzenie z całego dnia, ale mimo wszystko nie jestem do końca zadowolona.
Przede mną ciężki tydzień. Mój facet ma wolne, co oznacza, że przynajmniej raz dziennie (wieczorem) muszę zjeść w miarę normalny posiłek. Strasznie się boję, że znów przytyję, bo po tych głodówkach mojemu metabolizmowi wystarczy 400- 500 kcal żeby znów zacząć tyć... 😭
Info nr 15:
Mam obecnie "atak" na kolory pastelowe, pudrowe róże, seledyny, brudne błękity... wpada mi w oko wszystko od kredek, przez zeszyty, ubrania po wyposażenie kuchni... co było już widać w poprzednich postach.
Info nr 16:
Nie lubię wiśni i wszystkiego co ma wiśniowy smak.
- rosół z makaronem - 150 kcal
- pomidor - 50 kcal
- energy drink light - 10 kcal
- kawa z mlekiem - 20 kcal
Razem: 230 kcal
Bilans niedziela:
- jajko na miękko - 70 kcal
- kurczak pieczony bez skórki - 100 kcal
- 2 łyżki ryżu - 90 kcal
- 2x kawa z mlekiem - 40 kcal
- sucharek - 37 kcal
Razem: 337 kcal
Dużo za dużo.
Cel pierwszy 65 kg osiągnięty, ale waha się i to znacznie. W niedzielę rano było 64,2, wieczorem 65,8... wiem, że to woda, jedzenie z całego dnia, ale mimo wszystko nie jestem do końca zadowolona.
Przede mną ciężki tydzień. Mój facet ma wolne, co oznacza, że przynajmniej raz dziennie (wieczorem) muszę zjeść w miarę normalny posiłek. Strasznie się boję, że znów przytyję, bo po tych głodówkach mojemu metabolizmowi wystarczy 400- 500 kcal żeby znów zacząć tyć... 😭
Info nr 15:
Mam obecnie "atak" na kolory pastelowe, pudrowe róże, seledyny, brudne błękity... wpada mi w oko wszystko od kredek, przez zeszyty, ubrania po wyposażenie kuchni... co było już widać w poprzednich postach.
Info nr 16:
Nie lubię wiśni i wszystkiego co ma wiśniowy smak.
Dla mnie to i tak malutko kalorii, nie wiem czy masz jakąś dietę (określoną ilość kcal) ale jeśli nie to może w przyszłości próbuj wychodzić z tych 400-500 stopniowo, nawet dokładając po 50 kcal. Zresztą po co ja to piszę, pewnie doskonale o tym wiesz 😅
OdpowiedzUsuńJa w sumie też tak średnio przepadam za wiśniami, wolę czereśnie :D
Hej ♥
OdpowiedzUsuńRozumiem cię. Czasem lepiej jest po prostu nie pisać.
Aa czyli coś jak żółte papiery?
Hm trudny wybór. Zależy od ciebie, jak dobrze czujesz sie na siłach.
Bilanse ok.
Nie patrz na wagę wieczorem. Masz w żołądku posiłki z całego dnia. I np. 1.5l wody które waży 1.5 kg!
To ty szykuj posiłek na wieczór. Np. miseczkę marchewki ;)
xoxo
Tylko wizyty i psychiatry mogą rzutowac na twoją przyszłość. Wizyty i psychologa czy psychoterapeuty przebiegają bez konsekwencji. Możesz potem pełnić wszelkie funkcje publiczne.
OdpowiedzUsuńSłońce, nie istnieje żaden rejestr osób korzystających z pomocy psychoterapeuty. Teoretycznie nie możesz zostać zapytana o to, czy korzystałaś z pomocy tego typu specjalisty, a lepiej powoli zdrowieć niż marnować czas na gdybanie o przyszłości.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, Słońce