niedziela, 10 marca 2019

62. Żrę... i porządki na blogu


Tak, to niestety ja ostatnio. Królewna Śnieżka żre na potęgę i nie może się opanować. Terak kiedy przyszła wiosna, kiedy robi się cieplej. Zaczniemy nosić lżejsze ubrania, pokazywać ciało... ja będę pokazywać fałdy, zwoje tłuszczu i spasłe cielsko. Co się ze mną dzieje? 


Sama nie wiem. Ostatnio strasznie wieje. To zawsze wpędza mnie w totalne przygnębienie... wiem to tylko wymówka. Sama się w nie wpędzam żrąc jak świnia...

Piekę ciasta, pyszne mięsa z ciężkimi sosami, jem chleb: ten "najgorszy" świeżutki, prosto z piekarni o poranku, jeszcze świeży... jedzenie jest moim pocieszycielem, przyjacielem w trudnym czasie... co z tego że fałszywym, skoro jedynym? I ja wiem wszystko: że prawdziwe pocieszenie przyjdzie jeśli będę chuda, że jak się powstrzymam teraz to zobaczę efekty i będzie mi lepiej... ale teraz... teraz nie mam nic. Teraz potrzebuję czegokolwiek...

Zrobiłam wczoraj mały krok i żrę nadal, tylko że jabłka. Nie dam rady nagle przestać, zejść z ilości... a mam ostatnio atak na jabłka... więc pomyślałam ok co za dużo to i tak nie zdrowo, ale lepiej żreć jabłka niż chleb. Z dwojga złego. Efekt jest taki że wczoraj pochłonęłam 2 kilo, a dziś 1,5. Ilość kalorii jest nadal straszna, ale czuję sie jakoś lepiej. Nie jest mi aż tak ciężko...

I to wszystko teraz! Na wiosnę! Kiedy powinnam szykować chude ciało do lata by móc je pokazywać, by nie musieć się wstydzić! To ja nie! Trzeba żreć i wpędzać się w dół... tak strasznie mi wstyd... tak długo wytrzymywałam, taka byłam silna! Dla siebie i dla Was... i teraz to.

Boję się zważyć , ale wiem że muszę... jak zobaczę tą gigantyczną liczbę na wadze to może wreszcie dostanę kopa w cztery litery i się opamiętam... mam taką nadzieję...

Jak widzicie zmieniłam trochę wygląd bloga. Weszłam tu ostatnio i wstydziłam się Wam o tym wszystkim napisać... i tak gapiłam się tępo na swojego bloga, aż zauważyłam w tle... lampki choinkowe! No tego to już za wiele! Może ta małam zmiana zmotywuje mnie też odrobinę i zmobilizuje do zmian na talerzu? Mam taką wielką nadzieję... 

4 komentarze:

  1. Znam to. Przeżyłam coś podobnego w zeszłym roku i w tym również. Nawet myśl o zbliżającym się lecie mi nie pomaga. Musimy się ogarnąć, bo zostało mało czasu. Z dnia na dzień zostaje go coraz mniej. Wierzę w ciebie kochana!

    ~Vicy

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam niestety tak samo, jedzenie jest moim pocieszycielem... I zapominam ,że przecież chcę być chuda . :(
    Trzymaj się!

    zagubionymotylek2018.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie panikuj. Doswiadczasz najzwyklejszego i najordynarniejszego jojo. Zawsze tak jest jak się kilkanaście tygodni nie je lub je mało. Dlatego te dziewczyny które osiągnęły sukces na stałe robiły to bardzo powoli. Jesteśmy obie w tej samej sytuacji więc nadal możemy się wspierać :) ściskam

    OdpowiedzUsuń