piątek, 29 marca 2019

76. ED - jak to naprawdę wygląda

Witajcie. Obiecałam posta o skutkach ED. Oto i on. Piszę go z nadzieją, że odstraszy młode adeptki anoreksji i bulimii od eksperymentów. 

Nie jest to moja historia, więc nie będę wracać do samych początków. Opiszę swój stan fizyczny i psychiczny po 17-stu latach mojej walki z jedzeniem i kilogramami. 

Przeszłam wszystkie etapy, które w czasie się przeplatały. Miałam też okresy wyciszenia, więc ostatnie 17 lat to na przemian: bulimia, anoreksja, objadanie się i normalne jedzenie, które jednak nigdy nie było normalne, bo zawsze prowadziło do wzrostu wagi i wszystko zaczynało się od nowa. 

Największe problemy zdrowotne, które z tego wynikły, to:
- ból. I to we wszelakich postaciach. Najbardziej oczywiste są bóle brzucha i nudności. Gdy jestem głodna lub najedzona. Wymiotować mogę na zawołanie i o każdej porze. Po jedzeniu i przed. Bez wtykania sobie palców do gardła. Jeśli ciągle Ci niedobrze sztuką jest raczej się od tego powstrzymać. 
- wypadające włosy i łamliwe paznokcie. W stopniu ekstremalnym. Są okresy, kiedy to się osłabia, ale zwykle nie trwają dłużej niż pół roku. Łysa co prawda nie jestem, ale mogłabym mieć o wiele gęstsze włosy, gdyby nie to... 
- stan zębów. To jest dramat. Jeden z większych. Mój dentysta mówi, że szkliwa nie mam w ogóle już od lat. Czterech zębów nie dało się już uratować. Na szczęście są to tylne rejony, ale pomyślcie - ja mam trzydzieścikilka lat... a już 4 zęby padły ofiarą ED. Co najgorsze to oczywiście postępuje i będzie coraz gorzej. To jeden z moich największych kompleksów.
- skóra... no cóż. Wiele by opowiadać. Jak ktoś doprowadza się do wagi 105 kg a potem chudnie szybko do 49, to skóra nie wyrabia. Do tego ciąże, hormony... porównując to z niektórymi kobietami w telewizji albo koleżankami po ciążach muszę stwierdzić, że mogło być jeszcze gorzej, ale i tak elastyczność mojej skóry pozostawia wiele do życzenia. Zwłaszcza na brzuchu i ramionach. Postaram się Wam tej wiosny i lata pokazać parę moich zdjęć. Stwierdzicie same.
- obciążenie stawów wysoką wagą odczuwam do dziś. Zmiany pogody czy stres powodują ból zwłaszcza kolan, stóp i kręgosłupa. 
- psychika po tylu latach zmagań z samą sobą jest również w opłakanym stanie. Ostatnio stany depresyjne spowodowane bezpośrednio sytuacją życiową, ale pośrednio wieloletnim ED. To wszystko sprawiło, że jestem hiper podatna na wahania nastrojów. Od euforii po totalny dół. Gdy jest bardzo źle, chwilowym pocieszeniem było odchudzanie, ale po latach wiem już, że kontrola, którą teoretycznie mam nad swoim ciałem jest tylko ułudą. Nawet gdy uda się schudnąć nie poprawia to nic w moim życiu i jakoś wcale nie jest tak, że chuda byłam szczęśliwa. Mimo to wciąż do tego dążę, choć jestem świadoma bezcelowości swoich działań. Nie umiem tego wytłumaczyć.
- ataki paniki, których doświadczam od jakiegoś roku. Po części to psychika, po części brak witamin i mikroelementów. Strach, ale do tego ból w klatce piersiowej. Zawsze tak wyobrażałam sobie zawał. Przeszywające kłucie pod mostkiem, gorąco, zimny pot, zawroty głowy, ciemność przed oczami. Trwa to jakieś 20 minut. Potem się uspokaja stopniowo. Teraz to wiem, ale na początku bałam się nie na żarty.
- puchnięcie nóg, co szczególnie zimą jest uciążliwe, bo kozaki które zakładam rano z łatwością, wieczorem musi ściągać z moich spuchniętych łydek sztab wojska, zapierając się uprzednio o coś solidnie. Wieczorami, szczególnie przed okresem każde skarpetki zostawiają widoczną obręcz nad kostką. To oczywiście również kwestia hormonów, ale w dużym stopniu gospodarki elektrolitowej, która cierpiała szczególnie w okresach bulimicznych.

I tak mniej więcej wygląda sen o szczupłym, ciele i kontroli nad własnym życiem. Oczywiście przebieg i skutki mogą być różne. Ja opisałam swoje doświadczenia, ale fakt, że jeśli macie jeszcze wybór, nie warto zaczynać jest niezaprzeczalny. ED niszczą człowieka od dna, po sam wierzchołek. Niszczą relacje, szczęście, zdrowie i radość życia. Z nich się nie wychodzi. Tak jak alkoholikiem czy narkomanem jest się do końca życia, choćby się już nie piło czy nie ćpało, tak nawet jedząc normalnie zawsze gdzieś z tyłu głowy będzie myśl o masie ciała, kaloriach, wyglądzie i składzie posiłków...

ED to nie instagramowe zdjęcia płaskich brzuchów i szczupłych ud w krótkich spodenkach. To ból, cierpienie i łzy. Wstyd i strach, smród i obrzydliwości ludzkiego ciała. To strach, którego nikomu nie życzę.

Chętnie przeczytam jakie Wy macie doświadczenia z ED. Ile lat już w tym siedzicie i jakie miały one dla Was skutki... 

5 komentarzy:

  1. To co opisałaś o bólu w klatce. Bardzo mnie to zaciekawiło. Mam niskie ciśnienie i wysokie tętno, do tego dochodzi ból w klatce po stronie serca, nie jest on ciągły, ale nie zwykle uciążliwy, odczuwam swego rodzaju jakąś "duszność". Nie wspomnę, gdy się zdenerwuję czymś naprawdę mocno...całe ciało mi drży i łapie drastyczne osłabienie. Byłam na badaniach krwi itd są idealne, jedynie pozostał mi do odwiedzenia kardiolog. Ale tego nie miałam wcześniej, więc uważam to za swój główny "skutek uboczny" życia światem ciągłej diety, kontroli. Na zmianę z lepszymi dniami na jedzenie, obcinaniem kalorii po napadem, obżarstwem i wymiotami. Nie potrafię póki co znaleźć złotego środka, i mimo tego, że jestem już lżejsza o 20 kg to nie jestem szczęśliwa, tak jak sobie to wyobrażałam.

    Życzę Ci powodzenia !

    OdpowiedzUsuń
  2. Siedzę w ED od 13 lat. Moja przygoda zaczęła się w gimnazjum. Pewnie spowodowane to było tym, że rodzice wrócili do alkoholizmu, a ja chciałam zwrócić na siebie uwagę. Nie byłam wtedy gruba, nie byłam nawet normalna. Zawsze byłam trochę zbyt szczupła. Mimo to pewnego dnia zjadłam tylko jedno jabłko i po raz pierwszy poszłam na rower, aby spalić kalorie, a nie po to, aby się dobrze bawić. Głodziłam się, wymiotowałam, stosowałam pseudoefedrynę, oszukiwałam rodziców, rodzeństwo.
    Jestem pewna, że w moim niejedzeniu nie chodzi o ciało. Zawsze chodziło o problemy z psychiką. Zaczynam się głodzić, gdy nie radzę sobie ze sobą, mam jakieś trudności w życiu emocjonalnym, potrzebuję kontroli.
    Półtorej roku temu okazało się, że cierpię na borderline i chorobę afektywną dwubiegunową. Przez ten czas przytyłam ponad 50kg i po raz pierwszy w życiu rzeczywiście jestem gruba. Nienawidzę siebie przez to, być może po raz pierwszy głodzę się żeby rzeczywiście schudnąć (choć nie wiem, bo mam świadomość, że głodowanie przynosi mocny efekt jojo). Ale mam jeszcze jakąś taką perwersyjną przyjemność z tego, że teraz mogę się głodzić, mogę odmawiać posiłków i nikt nic mi nie mówi, bo przecież przy mojej wadze bardzo dobrze, że jestem na diecie. Nikt nie wie jak ta "dieta" wygląda, bo mieszkam sama.
    Ale jedno wiem na pewno. Tu nie chodzi o jedzenie lub nie jedzenie. Tu chodzi o problemy ze sobą, niekoniecznie ze swoim wizerunkiem. Może to być niezgoda ze światem, może to być lęk przed mężczyznami... Być może jeśli kiedyś dokopię się do mojej przyczyny - wyjdę z ED.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy takie "przestrzeganie" ma jakikolwiek sens. Każdy kto w tym siedzi, ma świadomość z czym to się wiąże. Autodestrukcyjna osobowość. Dla mnie w chwili obecnej nie ma znaczenia, że każdy włos na mojej głowie jest rozdwojony, że paznokcie trzyma tylko lakier, że wciąż jestem zmęczona, że mam rozwaloną wątrobę i układ trawienny jest upośledzony, że stan skóry się pogarsza, że mam wahania nastrojów... To wszystko nie ma znaczenia. Myślałam, że w miarę dorastania się z tego wychodzi, miałam nawet wrażenie, że już mi przeszło a jednak, po dłuższym czasie znowu tu jestem. Twój przykład pokazuje, że prawdopodobnie za 10 lat wciąż będę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje za ten post. Powinien wisieć, bo może jakaś młoda, zbłąkana dusza, dla której ćwiczenia i ograniczenie słodyczy wystarczą dwa razy zastanowi się, nim wejdzie w ten świat.
    Ja sama... Siedze w tym 7-8 lat. Gdybym mogła utrzec siebie- w 2,3 gimnazjum- ważącą 57 kilogramów od tego, zrobiłabym to. A tak naprawdę wystarczyło wtedy za dużo nie jeść i ćwiczyć więcej- ale pewnego dnia szukając jak najszybszego sposobu na schudnięcie- bo przecież wesele czy tam dyskoteka było za pare dni, trafiłam na jakieś forum o Głodówkach i efekty... Nie było nic szybszego- więc zaczęłam się na zmianę głodzić, ćwiczyć, obżerać... Z wiekiem zataczało błędne koło- coś schudłam to zawaliłam i przytyłam. Nah
    Powiem Ci, że zmotywowałaś mnie. Miałam prawie 2 lata przerwy od tego- ale oczywiście w trakcie tych dwóch lat były i marne próby głodówek, chudnięcia, ograniczania się... To było zawsze w głowie, zawsze tam z tylu jak piszesz.
    Ale wizja mnie po 30.... z „tym”
    Nie, nie chce. Daje sobie ostatnie pare miesięcy na schudnięcie tutaj i ustabilizowanie wagi. Ostatni raz i odchodzę...
    Pewnie śmiesznie się czytać bo znasz to zapewne z autopsji, ale ja to sobie obiecuje...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy chciałbyś dołączyć do bractwa iluminatów, aby stać się bogatym i sławnym oraz zarabiać 1 milion dolarów jako nowy członek i 500000 zł miesięcznie? jeśli tak, wyślij wiadomość do naszego czcigodnego Wielkiego Mistrza (Lorda Christophera) przez WhatsApp pod numerem +2348054779589 w celu inicjacji online.
    Każdy dzwoni, ale niewielu lub skontaktuj się z e-mailem! Johnmark4074@gmail.com

    OdpowiedzUsuń